[Tego dnia] przyjechał do Warszawy pan [William C.] McDonald, współpracownik utworzonego w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej pod przewodnictwem byłego prezydenta Herberta Hoovera Komitetu Pomocy dla Polaków. Obeznany ze stosunkami w Polsce, gdyż w niej przez kilka lat pracował, i adresowany wprost do mnie przez władze Komitetu, odwiedził mnie i zaproponował, bym przystąpił z nim niezwłocznie do pracy nad utworzeniem instytucji, która by była w Polsce odpowiednikiem powstałego w Ameryce komitetu.
Liczne godziny strawione na obradach z panem McDonaldem, który się okazał człowiekiem umiejącym wejść rzeczowo i psychologicznie w nasze ówczesne położenie, dały w rezultacie osiągnięcie jego pełnej zgody na postulaty, które miały być wzięte za podstawę projektowanej instytucji pomocy społecznej w Polsce. [...] Wszystkie one były zgodne z życzeniami naszymi. Dążyć musiały przecież w kierunku stworzenia instytucji czysto polskiej, jednolicie zorganizowanej, a pracującej uczciwie, więc nieobawiającej się żadnej kontroli, a tym bardziej ze strony ofiarodawców przychodzących z pomocą wówczas na bardzo szeroką skalę zakrojoną. Mówił mi bowiem pan McDonald, że przewidywane rozmiary pomocy sięgać miały milionów dolarów w pieniądzach, a przede wszystkim żywności, odzieży i medykamentów.
Warszawa, 9 listopada
Adam Ronikier, Pamiętniki 1939-1945, Kraków 2001.
Zjednoczone Niemcy niewątpliwie staną się największą siłą w Europie i jeżeli nauczą się postępować tak jak Stany Zjednoczone, to znaczy jeżeli będą potęgą, która nie tylko nie wyciąga ręki po cudze, ale stara się pomagać, uzyskają ogromną atrakcyjność. Obawiam się jednak, że będzie inaczej. Żyłem w RFN 25 lat i mam przekonanie, że gdy Niemcy poczują własną potęgę, wrócą na drogę swoich własnych błędów.
7 września
Zbigniew Gluza, Dekada polsko-niemiecka, „Karta” nr 39, 2003.